piątek, 7 września 2012

Uczynek 6


W ciemnej uliczce rozległ się kolejny krzyk. Zaciekawiony Mori przyległ do ściany, a gdy wystawił głowę zza jej kantu jego brązowe tęczówki ujrzały kilka osób stojących na środku ulicy. Trzech przysadzistych mężczyzn i młodą dziewczynę, trzęsącą się ze strachu. Jeden z nich, najniższy i najgrubszy splunął na ziemie, wyciągnął dłonie z kieszeni i zaśmiał się:
- No, to teraz się z tobą zabawimy.
Na te słowa drugi osiłek, tym razem najwyższy złapał dziewczynę za plecy, tak aby nie mogła się ruszyć. Gdy dziewczyna poczuła dotyk mężczyzny i jego okropny zapach ponownie zaczęła wzywać pomocy.
- Pomocy! - krzyczała przez łzy, a każde jej słowo, cichło z chwili na chwile w zrezygnowaniu. Dziewczyna wiedziała, że może liczyć tylko na siebie. Zaczęła się wyrywać, lecz to na nic. Byli od niej więksi i silniejsi.
- Pomocy - powtórzyła cicho, opuściwszy głowę.
- Połóżcie ją tam - łysy mężczyzna wskazał skrzynię, położoną na chodniku, obok latarni. Najwyższy z nich brutalnie rzucił ją na drewniana skrzynkę. Dziewczyna płakała, ale nic nie mogła zrobić.
- Bezsilność - podsumował Mori w myślach. Dwoje oprychów chwyciło ją mocno za ręce, podczas gdy łysy mężczyzna zbliżył się do niej i zaczął ściągać spodnie.
Ciało Moriego oblał gorący pot, a jego myśli spowiło przerażenie. Oderwał się od betonowej ściany i zaczął uciekać. Biegł ile sił w nogach, gdy minął kilka domów usłyszał cichy, szyderczy śmiech w głowie.
- Jestem przerażony, co mam robić Hatredies? - Miecz jednak nie udzielił mu odpowiedzi. Przez głowę Moriego przeleciało mnóstwo myśli. Bał się, że go zabiją, nie chciał jednak zostawić dziewczyny samej.
- Ale przecież oni są dwa razy więksi ode mnie, nie mam z nimi szans - powiedział sam do siebie. Spojrzał na swoją prawą dłoń, która trzęsła się ze strachu. W tym momencie coś się w nim zmieniło. Zacisnął palce z całej siły i powiedział
- Nie będę słaby, już nigdy!
Obrócił się i zaczął biegnąc w stronę dziewczyny. Nie wahał się, był zdecydowany, tak samo jak w pamiętny dzień w szkole. Wyszedł za rogu i zobaczył, jak łysy mężczyzna rozdziera jej krótka spódnice.
- Zostawcie ją! - krzyknął. Na te słowa cała trójka obróciła się w jego stronę.
- To jakiś szaleniec, dajmy mu nauczkę - powiedział łysy. Mężczyźni zostawili dziewczynę, która sparaliżowana strachem nie mogła się ruszyć, i zaczęli zbliżać się do Moriego.
- Nowe życie! - krzyknął i ruszył z impetem w ich stronę. To wszystko działo się tak szybko, dwoma rękami popchnął wysokiego mężczyznę, który, o dziwo, z potężną siłą runął na podłogę. Przed jego oczami pojawiła się zbliżająca pięść, zrobił unik i skontrował prawym sierpowym łamiąc nos najgrubszego osiłka.Ten odskoczył do tyłu i złapał się za twarz. Ze spodem dłoni przyłożonej do ust wymamrotał
- Skąd ten gówniarz ma tyle siły.
Mori chciał się zając ostatnim z nich, gdy poczuł jak potężne ręce uciskają jego talie. Próbował się wyrwać, ale nie mógł przerwać potężnego uchwytu. Łysy mężczyzna zaczął okładać go pieścami po twarzy. Gdy Mori poczuł cios, zakręciło mu się w głowie i zrobił się słaby. Mężczyzna tak długo okładał chłopaka, aż zauważył, że ten przestał się ruszać. Facet stojący z tyłu obluźnił ucisk.
Na twarzy zebranych mężczyzn namalowało się przerażenie.
- Kur*wa, on nie żyje! - krzyknął jeden z nich
- Uciekajmy! - wymamrotał przez usta, zakryte dłonią kolejny.
To były ostatnie słowa jakie zarejestrował Mori. Zaraz potem zemdlał.