sobota, 11 sierpnia 2012

Upojenie 3


Mori stanął przed drzwiami szkoły, której tak ogromnie nienawiedził. Zacisnął rękę na klamce i pociągnął ją w swoją stronę, wszedł do środka. Korytarz był zupełnie pusty, ponieważ wszyscy byli teraz na lekcji. Jego uwagę zwróciła czarna kamera, zawieszona w rogu. Mori podszedł do niej, uśmiechnął się i pomachał. Chciał, żeby to co zrobi, było spektakularne, żeby wszyscy o tym wiedzieli. Od momentu, gdy ujrzał ciało swojej matki, kompletnie stracił panowanie nad sobą, nawet w najmniejszym stopniu się nie wahał. Szybkim ruchem poprawił grzywkę i udał się w stronę schodów, za którymi znajdowała się jego klasa. Czas zaczął płynąc wolno, Mori stawiał kolejne kroki na schodach. Już nie mógł się doczekać, serce waliło mu jak szalone.
- Ładne spóźnienie Mori - powiedziała pulchna kobieta właśnie schodząca z góry.
Kobietą tą była Jude, nauczała przyrody. Szczerze powiedziawszy, to była jedynym nauczycielem, którego Mori naprawdę lubił. Prawdopodobnie dlatego, że odnajdywał w niej oparcie. Kobieta wiedziała, z jakimi problemami musi borykać się na odzień, bardzo mu współczuła. Często stawała w jego obronie. Mori nie był słabeuszem, nie wyglądał na ofermę, mógłby się przeciwstawić, pokazać, że umie się bronić, jednak za każdym razem stopowała go pewna blokada w głowie. To uczucie, które czuł jest bardzo ciężkie do opisania. Strach przed wykonaniem słabego uderzenia, które wywołało by kolejne salwy śmiechu, uczucie braku wystarczającej siły i samotność, która z dnia na dzień pogrążała jego psychikę. Mori odwdzięczył się kobiecie nieskazitelnie białym uśmiechem.
- Czy coś się stało?
Był zazwyczaj małomówny, dlatego pokiwał tylko głową przecząco. Kobieta czuła, że coś jest nie tak, miała złe przeczucie. Uśmiechnęła się lekko do chłopaka i udała się w dół, w stronę sekretariatu.
- Żegnaj - szepnął pod nosem, gdy kobieta była już daleko. Mori poszedł dalej a z każdym nowym stopniem, przypominał sobie wszystkie złe rzeczy, których doświadczył przez swoich rówieśników. Złość rosła w nim z sekundy na sekundę. Gdy stanął przed drzwiami swojej klasy, usłyszał śmiech, ten szyderczy śmiech, który tak często go ranił. Włożył dłoń do kieszeni i ostrożnie wyjął pistolet. Odbezpieczył go, delikatnie otworzył drzwi i wszedł do środka. Stanął na środku klasy i spojrzał na wychowawce.
- Co ty chcesz zrobić ?! - wrzasnął przerażony nauczyciel, gdy zobaczył broń w prawej ręce Moriego.
Mam siedemnaście kul - zaczął - jedna na osobę. Zginą ci, których nie cierpię najbardziej.
Uczniowie nie mogli wierzyć w to co widzą, zamarli w strachu czekając na krok wychowawcy, który ze strachu trząsł się jak przemoczony pies. Jeden z chłopaków rzucił się w stronę drzwi, już prawie chwycił za klamkę, gdy poczuł, jak kula przechodzi przez jego plecy. Splunął krwią i upadł na podłogę. W szkole rozległ się huk, a dziewczyny zaczęły krzyczeć i panikować. Mori odwrócił się w stronę rówieśników i wymierzył.
- Mike - wymamrotał śmiertelnie poważny. Odtwarzał sobie w głowie, jak często go upokarzał. Przypomniał sobie wydarzenie z przed trzech miesięcy. Pewnego dnia do szkoły przeniosła sie pewna dziewczyna. Była dość ładna, wesoła i otwarta. Była jedyną uczennicą w szkole, która chętnie z nim rozmawiała. Po jakimś czasie, zbliżyli się do siebie. Mori zakochał się ze wzajemnością, okres czasu, w którym z nią był, mimo, że bardzo krótki, to jednak był jednym z najlepszych w jego życiu. Niestety, któregoś dnia wszystko się skończyło. Przyszedł lepszy, przystojniejszy, lubiany Mike, i wkrótce dziewczyna zerwała z Morim właśnie dla niego.
Mori nacisnął spust. Odgłos upadającego ciała wyprzedził pisk zapłakanych uczniów którzy błagali go, żeby przestał. Sparaliżowani strachem tkwili w ławkach w bezruchu. Tym razem to oni byli zupełnie bezsilni. Pozostawiali swój los, Moriemu, to on decydował teraz o ich śmierci i życiu. Nagle jedna z dziewczyn wstała i podbiegła do Moriego.
- Co ty robisz, opanuj się! - krzyczała przez łzy - byliśmy kiedyś przyjaciółmi, byliśmy razem... pomogę ci tylko błagam przestań!
Mori pozostał niewzruszony.
- Kate - powiedział, po czym ponownie nacisnął spust. Stojąca przed nim dziewczyna, z niedowierzaniem i łzami w oczach upadła na kolana
- Dlaczego? - wymamrotała resztkami sił i ułożyła się na podłodze, na której po chwili pojawiła się kałuża krwi.
Przed oczami Moriego ukazała się scena z wczorajszego dnia, gdy wracał z parku. Dokładnie pamiętał kto był przy tym, kto się z niego śmiał i kto mu nie pomógł. Seria strzałów, kolejne ciała upadające na ziemie i krew tryskająca we wszystkie strony. Mori usłyszał kroki na schodach.
- Mori, jeśli tam jesteś, odłóż broń, błagam cię! Zrób to co mowie!
- Wyjdź i porozmawiaj z nami, pomożemy ci.
- Jesteście odważni przychodząc tutaj, szczególnie ty, Jude. Mógłbym cię zabić, tu i teraz, pomyślałaś o twoim synie? Codziennie żył by bez matki, codziennie cierpiał był tak samo jak ja bez ojca, aż w końcu skończył by tak samo jak ja. Jeżeli otworzycie drzwi, wszyscy zginą bez wyjątku - powiedział.
Zapadła cisza.
Mori spojrzał na magazynek i ponownie na obraz klasy. Wodził wzrokiem od prawej do lewej strony. Z niezadowoleniem i powagą na twarzy powiedział - zostały mi dwie kule, jedna dla Emily i jedna dla mnie. Tym słowom towarzyszyło liczne westchnięcia osób, które w bezruchu wpatrywały się w Moriego.
- lecz Emily dzisiaj nie ma, a nie mogę dopuścić do takiego marnotrawstwa - powiedział i spojrzał na nauczyciela, który gdy tylko uchwycił jego przerażające spojrzenie zrobił się jeszcze bardziej blady.
Panie Wayson, zostało 9 osób w klasie, razem z panem. Decyzje, która z nich umrze zostawiam panu.
Po czole nauczyciela spłynęła kropla potu, którą obtarł drżącą ręka.
- Jeżeli nie wybierzesz nikogo, to sam zginiesz - dodał po chwili, a jego twarz cały czas pozostawała niewzruszona i poważna.
Mężczyzna w milczeniu spojrzał na klasę. Uczniowie wybuchli płaczem, swoje życie powierzali wówczas jemu, każdy błagał, aby to nie on został wybrany, każdy bał się o życie, każdy chciał żyć. Ale nie każdy mógł...
- Tom.... wybieram jego - wyjąkał nauczyciel.
Mori wycelował i ułożył wskazujący palec na spuście. Tom przełknął śline, wiedział, że to już jego koniec.
Nagle Mori obrócił się o 90 stopni w stronę nauczyciela.
- jesteś tchórzem, zamiast poświecić swoje własne życie, wolałeś zrzucić karę na kogoś innego, młodego, na kogoś, kogo czeka całe życie, gdyby to ktoś inny stał teraz przed tobą, a ja siedziałbym wraz z nimi, mógłbym zginąc. Jesteś tchórzem, takim samym jak ja, i tak samo jak ja dzisiaj zginiesz.
Nauczyciel nie zdążył nawet nic powiedzieć, kula wdrążyła się w jego czoło, z którego trysnął strumień czerwieni.
Mori usłyszał syrenę nadjeżdżającej policji. Przyłożył sobie pistolet do czoła. Przez jego głowę przeleciało całe życie, przypomniał sobie szczęśliwe chwile z ojcem, matką, przypomniał sobie całą, nawet jego daleką rodzinę. Wtedy dopiero zorientował się jak bardzo ich zawiódł, chciał to cofnąc ale było juz za późno. Policja była już pod szkołą, już slyszał szybkie kroki na schodach. Przed jego oczami pojawił się obraz Kate, żałował, że ją zabił, chciał to cofnąć.. Dalej coś do niej czuł, przypomniał sobie ile nocy spędził z nia na polanie pod dębem, ile nocy przegadali i prześmiali wspólnie. Potem zobaczył swoją matkę, przerażoną po tym co zrobił.
- Tak jest w środku - usłyszał zza drzwi, i ze wzrokiem wbitym w jego rówieśników nacisnął spust.